Dotyki
Dotyki
Popatrz! kilkumetrowe rozłożystokrzydłe paprocie
Wciąż na Sao Miguel przypominają czym jest dzikość natury
Łodygi z pąkiem odważnie celują wprost w chmury
nie boją się o przyszłość jak ludzie
W tym wzorze w paprocie bardzo ci do twarzy
zielona koronka listków drży na policzku jak kurpiowska wycinanka
tiulowa przepaska na biodrach rozpieszcza mnie gdy myślę o tym
na domiar tego pachnie egzotycznymi przyprawami
cynamonem i drzewem sandałowym które wieczorem
zdejmę z twoich stóp
Krucza wyspa
Krucza wyspa
Tu wiatr wpada w ramiona wiatraków
nocą pnie się po wzgórzach Caldeirão
mąci sny
wychładza i wraca na klify
by zburzyć spokój dwóch jezior
Niełatwo wybudzić mieszkańców osady
wyczekiwane są tylko powroty wiosny
psy zawzięcie szczekają
przedrzeźniając lutowe ulewy
Czernieją pleśnią lizane tynki domów
w labiryncie szarych ulic tańczy groteska
ale to tutaj heroizm ceniono od zawsze – w walce
poskramiano piratów kamieniami i pałkami
W zimowej szarudze ruszają na kolejny połów
ten sam wiatr przedrzeźniany przez ptaki
szum fal jest w bólu ich rąk w połamanych paznokciach
w supłach rybackich sieci
O Atlantyku wiedzą najwięcej
wierzą niezmiennie w to że Nossa Senhora dos Milagres
nigdy nie zamyka oczu
czuwa i ocala
Ilha do Corvo
wyspa kruków
kocha i docenia twardych ludzi
nie każdy jest na nią gotowy
Gdybym była twoją morelą
Gdybym była twoją morelą,
szumiałabym ci na ucho o tym, jaka jestem pyszna.
Przylgnąłbyś nozdrzami do kory.
Gładziłbyś mnie po liściastej koronie.
Zrywałbyś dojrzałe owoce, sunął dłonią po pniu
od dołu do góry,
wargami okrążał korzenie,
dotykałbyś mchu. A kiedy bym właśnie kwitła,
ciągnęła soki,
obciąłbyś mi tylko suche pędy
i osłonił przed mrozem.
Przy tobie mogłabym zostać
morelowym sadem, a nawet plantacją.
Miąższem i sokiem
mogłabym wyżywić nas oboje, dzikie ptactwo,
mrówki, pszczoły miodne…
Gdybym była morelą
i gdybyś mieszkał w szałasie pode mną,
miałbyś słodkie życie,
czyste serce i płuca,
konfitury i chrust na czarną godzinę.
Lekcja geografii
W domach gdzie mieszkałam nie było schodów
tu przesiaduję na nich często
Magiczny most panatlantycki
dokładnie szósty schodek gdzieś w połowie
pomiędzy Słupskiem i Amerykami
Za drzwiami rozciąga się bezkres
od klifu do klifu od wschodu po zachód słońca
blue water wcale mnie nie ogranicza
choć od jakiegoś czasu odczuwam klaustrofobię wyspy
Ocean codziennie ma inny odcień
jak człowiek który każdego dnia ma inny humor
zdarza się (czasem) gdy przejrzystość powietrza jest dobra
że na linii horyzontu wyłania się wyspa Santa Maria
Piję cha verde na azorskiej łące
w ogródku
to najlepsza lekcja geografii w moim życiu
Z książki Siedem lombów i cztery strony świata (cykl azorski), 2025
Gdyby… księżyc był wielkości jednego piksela
Gdyby… księżyc był wielkości jednego piksela
miałby gabaryty nierozumnego mężczyzny
(kropla krwi na ciele)
dyndałby w górę jak postać Neil’a Armstronga
a złota poświata tego księżyca
grzałaby mnie tak
jakbyś był przy mnie fizykalnie
uwierzyć w miraż? iguany są blisko
z okularami lub bez
czujesz? – to różaniec
z Fatimy woń sandałowca
będzie otulać w nocy
nie tylko nasze palce
Anturaż, FONT 2019
Na klifach
Na klifach Algarve oddychamy – głęboko
dzikość wiatru jest skrzydłami
a marzenia przestają być tylko falą
pozwalam unieść się oceanowi i tobie
bez mapy bez kompasu i kompromisu boi
nie liczymy już na niebie lampionów –
nawet dla zagubionych rybitw noc nie jest obca
płyniemy z triumfem rozwiniętego żagla
pchani w poranną mgłę
za skałami myśli kręcą wiry
za dużo dwutlenku węgla –
ekolodzy nas pochwycą (bez litości)
za ten ogień co jak pożar
bez umiaru iskrzy w naszych sercach
Anturaż, FONT 2019
Portugalskie mulheres*
Portugalskie mulheres* delektują się
słońcem w kafejkach Algarve
delektują się
słońcem w kafejkach Algarve
a w warszawskich Łazienkach siwowłosa
karmi gołębie spokojna i łagodna
dla rytualnych ptasich poranków
przebiegła półmaraton
nie doświadcza już eksplozji gniewu
nie pielęgnuje blizn
z każdym rokiem mocniej
przywiera do ziemi
uśmiech którym całuje motyle
powinien być częścią kalendarza –
nie udaje – pięknieje z każdą zmarszczką
pamięta że najtrudniej przebaczać
Anturaż, FONT 2019
I po co…
I po co… te odejścia aby szukać przestrzeni
i labirynty pierwotnie wielkości kosmosu
cisza która – gdy rodzi się – dźwięczy
decybele bierze sobie na służbę
a jałowe chwile spiskują w głowie
przeciwko ulgom i beztroskom
de facto – knujesz sam przeciwko sobie
wierzysz że one nie są twoje tylko telewizyjne
a przecież wystarczy byś zrobił obrót w tył
zajrzał tym straszydłom głęboko w źrenice
pamiętaj że każdy koniec
to sponiewierany początek
żyjesz w przeczuciu
że Trójkąt Bermudzki jednak wypuścił z garści
wróbla i łabędzia – twoje cherubiny
Anturaż, FONT 2019
Czuję jak bardzo pachnie tęsknota
Czuję jak bardzo pachnie tęsknota
żywimy się jej sokiem i miąższem
tworzymy komiks z nami w roli głównej
czuję się jak martwy delfin
wyrzucony przez ocean
brakuje nam dnia ze słonecznym uśmiechem
jesteś mi białkiem i wodą
surogatem gaszącym kwasy życia
tańczącym na falach drugim delfinem
– dlaczego lubimy uciekać
w osobność?
Anturaż, FONT 2019
Żonglujesz maskami
Żonglujesz maskami
łapczywie chwytasz okazje jak frazesy
tak mieszać zapach czeków hazard i alkohol
przekładać nogę za nogą –
na tym rusztowaniu wrażeń
mogą tylko bohaterowie kreskówek
w poniedziałki kobieta wygania poranne zagubienia
nie zdradza intymnej gry w ciuciubabkę
z samą sobą
wszystkie klamki
nie są do twojego mieszkania (odkładasz na M3)
ta kreskówka ma nie tylko interesującą okładkę
Anturaż, FONT 2019
Chwilo-byty
Chwilo-byty
w naszym Asgardzie pokój pachnie zieloną herbatą i tobą
myśli poddają się aurze chwilo-bytu
efemeryda kilkunastu godzin zaklęta w kadrach zdjęć
za każdym razem jesteś jak deszcz i świeżość oceanu
rozpuszczasz moje emocje dochodząc do rdzenia
pukasz do niegdysiejszej Afrodyty by pożyczyć sól namiętności
lub zakląć ją w ból kolejnych tęsknot
czeszę włosy porządkuję uczucia skraplam ciało
dusząco wabiącym zapachem Białej Perły
zdejmujesz go nader szybko jak stringi
czasem z szorstkim rewersem uśmiechu
chłonę ciebie i migotliwość chwili
najbardziej głodna w winne wieczory i poranki
muskam ustami plecy i uda jak Gaja grudy ziemi
rozgarniam kolejne warstwy w poszukiwaniu skarbów
mierząc w byt poza horyzontem
Frigg z uśmiechem tkająca chmury
Anturaż, FONT 2019
Na wyborczym plakacie
Na wyborczym plakacie
pusta rozmowa pęka jak bańka mydlana
niech ją wypełnią słowa – opiłki
kolorowy miąższ z Fabryki Snów
kończy się przerwa na pokutę
i liczenie na łatwiejsze dni
niech słowa głucho nie dźwięczą
tęsknota popycha wiersz do niemilczenia
bo dobre słowo przed snem uwodzi
jak pluszowa poduszka
ludziom z plakatów
od ciągłych uśmiechów
opadają policzki powieki usta
Anturaż, FONT 2019